środa, 20 sierpnia 2014

49. ryż z krewetkami.


Kiedyś bałam się gotować dla ludzi spoza mojego domu. Mama, Tata i siostra są odwiecznymi testerami mojej kuchni i oceniają i dają mi wskazówki od samego początku. Od czasu mojej przeprowadzki z akademika na mieszkanie również mój współlokator nie chodzi głodny i zawsze jak gotuje to dla nas dwóch. Jak do tej pory nie narzeka. Ostatnio właśnie pojawiła się okazja żeby zebrać u siebie paczkę znajomych, ugotować coś i wspólnie posiedzieć. Emily, Kinga, Ciasteczko - pozdrawiam ! :D

Uwierzcie mi, że nigdy się chyba tak nie denerwowałam przy gotowaniu. Po wszystkim na szczęście po raz kolejny wyszło na to, że strach ma wielkie oczy i jakieś tam tam jednak umiejętności kulinarne w sobie już wykształciłam odkąd prowadzę tego bloga.

Miło usłyszeć od znajomych, że coś tam się jednak w tej kuchni potrafi zrobić. Hitem wieczoru była jednak, znaleziona w krewetkach mrożonych kupionych w Piotrze i Pawle - płyta z szantami ! No nie mogliśmy uwierzyć, że do mrożonek wcisnęli płyty. Ale co szanty towarzyszyły nam przez cały wieczór to towarzyszyły. Towarzystwo się rozbujało : ))

A gotowane było tym razem danie szybkie i nieskomplikowane a jednocześnie dzięki owocom morza, odrobinę wytrawne. Zapraszam na ryż z krewetkami !


składniki.

krewetki koktajlowe - 250 gramów
ryż - 2 woreczki
masło - 3 łyżki
czosnek - 2 duże ząbki
cebula - 1 sztuka
pomidorki koktajlowe - kilka sztuk
natka pietruszki
sól
pieprz

Przygotowanie posiłku jest stosunkowo proste i szybkie.

Zaczynamy od tego, że zamrożone krewetki wrzucamy do miski i zalewamy zimną wodą. Kiedy lód się roztopi, krewetki płuczemy pod zimną wodą jeszcze 2-3 razy.


Wstawiamy wodę na ryż (solimy dopiero po wsypaniu ryżu). Nie wiem jak wy, ale ja ryżu w woreczkach nie gotuje. Woreczki rozcinam i wsypuje ryż bezpośrednio do wody. Stosunek ryżu do wody zawsze powinien wynosić 1:2 (woreczek ryżu to pół szklanki, więc do jego ugotowania potrzebuje szklanki wody). Ryż gotowany w ten sposób się nie rozgotuje, dobry jest w momencie kiedy wchłonie wodę znajdującą się w garnku. Polecam taki sposób gotowania ryżu i wszystkich kasz ! Po ugotowaniu ryż odcedzamy ( jeśli gotujecie go standardowo w woreczkach).


Cebulę kroimy na drobną kosteczkę a czosnek siekamy.



W garnku rozpuszczamy masło, kiedy się rozgrzeje dorzucamy czosnek i cebulę. Całość dusimy koło 10 minut, uważając żeby się nie przypaliło. Po tym czasie cebulka i czosnek powinny być uduszone i mięciutkie.



Kiedy udusi nam się cebule i czosnek, dorzucamy krewetki i dusimy koło 10 minut. Wszystko robimy na małym ogniu.

W między czasie kroimy pietruszkę i pomidorki koktajlowe (na połówki lub ćwiartki, według uznania).


Po około 10 minutach duszenia się krewetek do garnka dorzucamy ugotowany ryż. Całość solimy i pieprzymy do smaku oraz dorzucamy pomidorki koktajlowe. Dokładnie mieszamy i trzymamy na ogniu około 5 minut.


I gotowe ! nakładamy na talerze i posypujemy pietruszką czy też listkami świeżej bazylii.

Smacznego ! : ))


Jak to mam w zwyczaju, przypraw nie szczędzę, także mój ryż wyszedł stosunkowo pikantny, co mi osobiście bardzo pasowało. Całej reszcie głodomorów zresztą chyba też.

Lubicie czytać? Czytacie coś teraz? Ja jestem pożeraczem książek ! Nie mam chyba jakiegoś ulubionego gatunku literatury, chociaż najciekawsze są dla mnie kryminały i obyczajówki. Teraz natomiast zaczytana jestem w książce Teri Hatcher - "Spalony tost". To ta pani z Gotowych na wszystko i jej ponoć światowy bestseller. Czytaliście? Ja mam nadzieję skończyć na dzisiejszej nocce. Całkiem mi się widzą te filozoficzne rozważania nad własnym życiem. Wszystko opisane w sposób zabawny, z dystansem do siebie a jednocześnie inteligentny i zmuszający do zastanowienia się nad własnym życiem. Śmiało mogłabym polecić : ))


Żebym tak mogła żyć z czytania i gotowania. Byłabym najszczęśliwsza. Póki co pozostaje mi się cieszyć, że potrafię znaleźć chwilę czasu zarówno na jedno jak i drugie. Że cały czas nieprzerwanie i niezmiennie chcę się uczyć gotowania i poznawać nowe smaki ale i potrafię znaleźć dla siebie chwilę czasu, zrobić kawę, usiąść z książką i przenieść daleko daleko. To wszystko przynosi mi niezmierzoną radość !

Powracając do tego konkretnego przepisu - robi się naprawdę szybko, danie jest nieskomplikowane a bardzo smaczne. Idealne właśnie np. na odwiedziny znajomych. Z przepisu przygotowałam porcję dla 4 osób. 


Zapraszam do komentowania i dzielenia się tym jak wam poszło, jeśli skorzystaliście z przepisu i postanowiliście coś upichcić dla siebie i najbliższych. W prawym górnym rogu bloga znajduje się odnośnik do fanpage'a - jeśli chcielibyście być zawsze poinformowani o pojawiających się nowych przepisach.

Do usłyszenia ! : *

wtorek, 5 sierpnia 2014

48. penne z boczkiem.

Nie znoszę nocek w pracy ! No jak naprawdę swoją pracę lubię i zazwyczaj chodzę do niej a ochotą, tak nocek nie cierpię. Nie dość, że zazwyczaj nawału pracy nie ma i człowiek siedzi i czuwa do tej 7.00 rano i szuka sobie zajęcia, to jeszcze potem odsypiam pół dnia ( spanie z kolei wielbię ) no i pół dnia w przysłowiowej dupie. No a że jeszcze spanie w dzień to nie to samo co w nocy, to wstaje niekoniecznie wyspana i pełna energii. Ale tym razem kładąc się spać wiedziałam, że popołudniu kiedy wstanę, czeka mnie gotowanie, więc jak tylko otworzyłam oczy to na twarzy pojawił się uśmiech, wyspana się czułam jakbym z tydzień spała no i ruszyłam w moje skromne kuchenne progi.

Trzeci raz postawiłam na makaron. Mówię sobie : a coooooo : d do trzech razy sztuka, sposoby przyrządzania makarony poznać wypada, tym bardziej jak się jest taką zwolenniczką. No i poznałam kolejny. Makaronu przyrządzonego w taki sposób nie miałam okazji jeść, mimo tego, że nie jest to przyrządzenie jakieś wymyślne czy wytrawne. Po prostu zazwyczaj w domu przygotowuje się makaron jedną z tradycyjnych metod, jakieś carbonara czy bolognese. No chyba, że ktoś jest jakimś szefem kuchni albo ma full czasu i pieniędzy na wielkie eksperymenty.

No ale, póki co jestem biedną studentką w dodatku biegającą z uczelni do pracy. Czasu nie mam tyle ile bym chciała go przeznaczać na naukę gotowania i dzielenia się z wami moimi kuchennymi rewolucjami. Pieniędzy na produkty póki co starcza, więc nie narzekam. Kuchnie jest, sprzęty są, produkty są, chęci nauki gotowania kolejnego dania obecne, zapał i energia także, więc pozostaje się brać do roboty.


składniki.

makaron penne - 250 gramów
boczek wędzony - 300 gramów
przecier pomidorowy - 200 gramów
papryka czerwona - 1 sztuka
pomidor - 2 sztuki
czerwona cebula - 1 sztuka
czosnek - 2 ząbki
śmietana 12% - 3 łyżki
pesto zielone - 1 łyżka
oliwa
sól
pieprz
papryka ostra
parmezan i świeża bazylia (do ewentualnego posypania dania)

Wstawiamy wodę na makaron. Jak zacznie się gotować to makaron wsypujemy i solimy. Makaron gotujemy około 10 minut. Najlepiej, żeby udało się go ugotować al dente. Po ugotowaniu makaron odcedzamy.


Zabieramy się za przygotowanie sosu do makaronu.

Warzywa myjemy. W kostkę kroimy boczek, paprykę i cebulę.





Z pomidorów przed pokrojeniem musimy pozbyć się skórki, dlatego wkładamy je do miseczki i zalewamy na kilka minut wrzątkiem. Po takiej kąpieli nie będziemy mieć problemu, żeby pomidory zwyczajnie obrać. Po obraniu pomidory też kroimy w kostkę. Na drobne kawałeczki siekamy czosnek.



Na patelnię nalewamy odrobinę oliwy (jeżeli mamy tłusty boczek to w ogóle z tego rezygnujemy) i wrzucamy boczek. Boczek smażymy przez około 7 minut, tak żeby się ładnie przyrumienił.



Dodajemy czosnek i cebulę. Podsmażamy około 3-4 minut.


Następnie wrzucamy paprykę i pomidory, smażymy przez chwilę po czym dodajemy koncentrat i śmietanę.


Sos smażymy koło 10 minut, tak żeby składniki się dobrze połączyła a warzywa zmiękły. Doprawiamy pesto, solą, pieprzem i pikantną sproszkowaną papryką.


Cudowny, gęsty i aromatyczny sos gotowy : ))

Nakładamy na talerz makaron, polewamy sosem. Jeżeli mamy taką potrzebę to posypujemy parmezanem czy też ozdabiamy listkiem świeżej bazylii.

I gotowe ! Smacznego.



Przy poprzednim poście zachwycałam się sosem. Skoro wtedy się zachwycałam to nie wiem co mam teraz napisać. Sos wyszedł naprawdę przepyszny, miał głęboki smak i był gęsty i strasznie aromatyczny. Dodałam sporo papryki sproszkowanej, więc był też dosyć pikantny.

Z tak prostych produktów wyszło coś naprawdę pysznego. Porcja sosu starcza dla 3-5 osób.


Obiad zrobiony to można zajadać a przy okazji i np. poczytać.
Lubicie czytać ? Ja uwielbiam. Jest to moja kolejna największa pasja zaraz po gotowaniu. Aczkolwiek z książek kucharskich nie korzystam. Lubie książki do 'czytania'. Lubię się zagłębiać w historie i łapać na tym, że jestem wśród bohaterów książki i w ich świecie. Ile historii można poznać, w ilu światach się znaleźć, ile stron przełożyć i godzin spędzić nad książką - magia !


 

Po raz kolejny zachęcam do polubienia fanpage'a bloga na Facebooku (odnośnik u góry bloga), a wasze komentarze i opinie są zawsze bardzo mile widziane. Bardzo ! : )


Do usłyszenia ! : *

poniedziałek, 28 lipca 2014

47. czerwone spaghetti.

Jak na pierwszym roku studiów poczułam wolność i jeździłam do domu jak najrzadziej mogłam, tak teraz najchętniej rzuciłabym wszystko i wróciła na stałe. Gdyby tylko to moje Świecie było większe i dawało jakiekolwiek perspektywy ... 

Ale, że nadeszły 3 dni wolne od pracy to to z największym uśmiechem na świecie wsiadłam w autobus i kierunek - dom ! Nie, nie wakacje nad morzem ze znajomymi, tylko dom. Nieważne, że przez 2 godziny trzeba jechać autobusem bez klimy, gdzie człowiek w taką pogodę klei się od samego siedzenia, o grupowym zapachu letniej świeżości nie wspominając. To wszystko nie ważne. Ważne, że w końcu dojadę do tej swojej mieścinki i będę mogła spędzić czas z najbliższymi. No nie ma dla mnie szczęśliwszych chwil. A jeszcze jak mogę im pogotować w kuchni towarzyszącej moim początkom na arenie kulinarnych podbojów to już w ogóle radość najbardziej : ))

No i w tej kuchni szczęśliwie się znalazłam. A że byłam sama z mamą w domu, bo reszta famili wyjechała, a obie jesteśmy fankami makaronów, to na obiad postanowiłam dla nas przygotować coś z klasyki, ale takiej nie do końca. Wybór padł na czerwone spaghetti na bazie soku pomidorowego.

Sok pomidorowy jest dla mnie jako sam napój najgorszy ! No próbowałam się przekonać nie raz i nie dwa, ale no nie idzie. Soliłam, pieprzyłam ale nie ma bata - odpada. Ale ! Stwierdziłam, że nie ma zabawy bez ryzyka i że połączenie składników z tego przepisu może wyjść całkiem smacznie i tak, przygotuje makaron na soku pomidorowym. Nie powiem, że bez obaw, ale zabrałam się do roboty. Co z tego wyszło i czy było warto ? To już później.


składniki.

makaron spaghetti - pół paczki
mięso mielone (wieprzowo-wołowe) - 500 gramów
cebula - 2 średnie sztuki
pieczarki - 300 gramów
sok pomidorowy - 1 litr
fix do spaghetti bolognese
czosnek - 2 ząbki
vegeta - 2.5 łyżeczki
ostra papryka - 3 łyżeczki
olej

Cebulę kroimy w kostkę.


Pieczarki myjemy, jeżeli jest taka potrzeba to czyścimy, kroimy na pół i w cienkie plasterki.




Na patelnię wlewamy odrobinę oleju i kiedy nabierze odpowiedniej temperatury, wrzucamy cebulę i pieczarki. Podsmażamy warzywa koło 5-7 minut.


Na patelnię dorzucamy mięso mielone oraz posiekany jeden ząbek czosnku.


Całość podsmażamy około 15 minut od czasu do czasu mieszając, tak aby składniki się połączyły i przeszły wzajemnym smakiem.


Następnie na patelnię wlewamy sok pomidorowy, wsypujemy fix, wrzucamy ząbek czosnku i doprawiamy ostrą papryką i vegetą. Całość trzeba przemieszać i trzymać na patelni do momentu zagotowania się sosu.


W międzyczasie gotujemy makaron spaghetti. Wodę solimy dopiero w momencie wrzucenia makaronu. Najlepiej żeby makaron ugotowany był al dente, czyli nie za miękki nie za twardy.



Makaron nakładamy na talerz i polewamy sosem.

Gotowe ! Smacznego : ))


Nigdy w życiu nie jadłam bardziej pomidorowego i aromatycznego, pachnącego i smakującego Włochami sosu. Ja wiem, że te składniki i szybki przepis może nie sprawiają wrażenia, że taki jest efekt końcowy, ale mówię wam, jak soku pomidorowego nie cierpię, tak przy wykorzystaniu go jako bazy sosu do makaronu - potrafi zdziałać cuda ! Nie wiem jak to się dzieje, nie wiem co on takiego w sobie ma, ale z ręką na sercu - pokochałam go !


Jak do tej pory jest to chyba najlepszy sos jaki zrobiłam i na pewno jeszcze nie raz zagości w mojej kuchni. Tym bardziej cieszę się, że okazał się taką rewelacją, bo obiad robiłam dla siebie i dla mojej Mamy, która jest smakoszką makronów z przeróżnymi sosami i bardzo chciałam, żeby jej smakowało. No i udało się.


Przy takich domowych wizytach zawsze sobie uświadamiam jak bardzo tęsknie za domem i za rodziną. Strasznie nie lubię, kiedy nadchodzi moment, że muszę wyjeżdżać i zawsze wyczekuje i wyglądam okazji żeby znów móc odwiedzić rodzinne strony, z których kiedyś tak bardzo chciałam uciec.
Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej.


Zachęcam do komentowania, sprawdzania przepisów w własnych kuchniach i dzielenia się własnymi wrażeniami smakowymi. Namawiam także do polubienia fanpage'a bloga na FB (odnośnik na górze bloga po prawej stronie). Zawsze będziecie wiedzieć, kiedy pojawi się na blogu moja kolejna nauka gotowania i kuchenne podboje.

A w kolejnym odcinku kolejne makarony. Do trzech razy sztuka : ))

Do usłyszenia ! : *

poniedziałek, 21 lipca 2014

46. pasta z kurczakiem i brokułami.

Drodzy moi kucharze i kucharki, naprawdę próbowałam i chciałam tego nie robić, ale radość mnie tak rozsadza i jestem najszczęśliwsza z tego powodu, więc chciałabym tylko zakomunikować - obrona na 5 ! Byłam chyba najbardziej zestresowaną osobą na wydziale, ale poszło i nareszcie mam to za sobą.

W końcu mogę żyć bezstresowo i każdą wolną chwilę poświęcać na dwie ulubione czynności : gotowanie i czytanie książek - mogłabym z tego żyć. Czytanie książek było w pracy na mojej ulubionej nocnej zmianie ( Barbara Gowdy - Czarodziej snów - polecam !), po drodze z pracy zakupy obiadowe,  później  chwila na odespanie a po odespaniu, z pełnią sił, energii, chęci i wielkim uśmiechem na twarzy, przyszedł czas na ugotowanie obiadu a tym samym nową lekcję kulinarną.

Czy zna ktoś kogoś, kto nie lubi kuchni włoskiej ? Ja osobiście nie i myślę, że takie osoby są raczej na wymarciu. Po mojej mamie mam zamiłowanie do makaronów, więc jak zorientowałam się co będzie moim kolejnym wyzwaniem, od razu nie mogłam się doczekać. Nadszedł czas na makron, trochę mięcha i warzywa.

Patrząc po moich znajomych płci męskiej, faceci są największymi fanami kurczaka na świecie. Dać im ryż i kurczaka i więcej im do szczęścia nie trzeba. Panowie - polecam sprawdzić ten przepis ! Tymczasem ja biorę się za gotowanie, bo nie ukrywam - zgłodniałam.


składniki.

makaron penne - 300 gramów
filet z piersi kurczaka 
brokuł  - 1 sztuka
por (biała część) - 1 sztuka
pomidorki koktajlowe - 10 sztuk
śmietana 12% - 1 szklanka
czosnek - 2 ząbki
starty żółty ser (do posypania)
zielone pesto - 3 łyżki
świeża bazylia (do ewentualnej dekoracji)
oliwa

Od razu na samym wstępie chciałabym tylko zaznaczyć, że patelnia, w której będziemy przygotowywać sos musi być dosyć spora, bo do sosu będziemy dorzucać na koniec makaron. Żeby się przypadkiem nie okazało, że nie ma gdzie makaronu pomieścić : )

Zaczynamy od wstawienia wody na makaron. Wodę posolimy dopiero wtedy, kiedy wrzucimy makaron. Woda osolona potrzebuje więcej czasu, żeby się zagotować.

W międzyczasie myjemy brokuł i dzielimy go na pojedyncze różyczki, które to wykorzystamy w naszym daniu.



Brokuł wrzucamy mniej więcej w połowie czasu gotowania się makaronu. Tym sposobem brokuł ugotowany będzie al dente i będzie chrupiący, nie stworzy się z niego bezkształtna ciapa.

Po ugotowaniu się makaronu z brokułami całość odcedzamy i odstawiamy na bok. Odlewamy do szklanki trochę wody z ugotowanego makaronu (przyda się do sosu). Zabieramy się za przygotowanie sosu.



Na patelni rozgrzewamy odrobinę oliwy. Wrzucamy pokrojonego w kostkę kurczaka.

Należę do tych osób, które z mięsa przed smażeniem wycinają każdy najmniejszy tłuszczyk i żyłeczkę, więc nawet nie będę się dzielić informacją ile czasu zajęło mi pokrojenie filetu . . .

Kurczaka podsmażamy na dużym ogniu około 5 minut. Tak, aby mięso nam się ładnie delikatnie przyrumieniło.



Po około 5 minutach dodajemy czosnek. ja tym razem postanowiłam czosnku nie siekać, tylko tak jak to pokazują w programach kulinarnych - poszłam w zmiażdżenie ząbków bokiem noża. A co ! Trzeba się podszkalać w technikach kuchennych. Krojenie czosnku poszło w odstawkę.

Dodajemy także pokrojoną standardowo w talarki białą część pora.

Całość doprowadzamy do lekkiego zarumienienia się.



Od momentu wrzucenia warzyw zmniejszamy gaz i całość od czasu do czasu trzeba przemieszać, co by nam się nie próbowało przypalić.

Po zarumienieniu się warzyw, ogień zmniejszamy do minimum. 

Na patelnię wlewamy śmietankę oraz 3-4 łyżki wody pozostawionej z ugotowanego makaronu (można powiedzieć, że jest to w sumie woda smakowa brokułowa, więc nada odrobiny brokułowego posmaku).


Całość mieszamy i podgrzewamy delikatnie na małym ogniu, ale nie doprowadzamy do zagotowania. Doprawiamy pesto, solą i pieprzem.



Kiedy sos osiągnie odpowiednią gęstość, na patelnię dorzucamy makaron z brokułami i kilka przekrojonych na pół pomidorków koktajlowych. Podgrzewamy koło 5-7 minut.

 

Danie przekładamy na talerz, posypujemy odrobiną startego sera i ewentualnie dekorujemy bazylią.

Smacznego !



Lubię makarony w każdej postaci. W tej przygotowywałam po raz pierwszy. Makaron wychodzi w smaku delikatny i żaden ze smaków nie przebija się w szeregu przed inne. Wszystkie produkty, które wchodzą w skład sosu idealnie się łączą.


Zielone bazyliowe pesto pięęęęknie pachnie i uzupełnia całość, jednocześnie zagęszczając sos. Jest idealnym dodatkiem do makaronów i na pewno jeszcze niejednokrotnie je wykorzystam.

Na dniach kolejne makaronowe podboje. Wybieram się z wizytą do domu, kuchnie w której zaczynałam swoją przygodę z nauką gotowania wróci na moment do łask a Mama będzie miała dzień wolnego od przygotowywania obiadu dla całej rodziny.


Pięęęęęękne mamy lato ! 

Do usłyszenia ! : *