czwartek, 28 listopada 2013

30.gulasz z kiełbasy i ziemniaków.

Nawet nie pamiętam od kiedy wciąż były tylko słodkości i słodkości, aż momentami czekałam na to, żeby zrobić coś innego, bo co za dużo słodkiego to niezdrowo ponoć. No i przyszła w końcu kolej na coś o troche mniejszej zawartości cukru niż ciasta, torty i ciasteczka. Danie łatwe, szybkie, smaczne,pomidorowe no i jak mi się wydaje całkiem wartościowe i zdrowe. Nadaje się zarówno na obiad jak i na kolację, chociaż właściwie może być odrobinę za ciężkie. W każdym razie jest i on - gulasz z kiełbasy i ziemniaków.


składniki.

ziemniaki 1 kg.
kiełbasa 40 dkg.
cebula 4 średnie
pomidory 5 szt.
przecier pomidorowy 3 łyżki
drobiowa kostka rosołowa
słodka papryka w proszku
cukier
sól
pieprz
czosnek 2 ząbki
starty ser żółty


Na początku najlepiej przygotować sobie ziemniaki, które będziey wykorzystywać prawie na samym końcu, ale muszą być już wtedy ugotowane. Tak więc, ziemniaki obieramy i kroimy w kostkę.



Tak przygotowane ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie ( mniej więcej łyżeczka soli na litr wody). Kiedy będą już odpowiednio miękkie (ale nie rozgotowane) to wode odlewamy a ziemniaki zostawiamy w garnku pod przykrywką, żeby nam nie pociemniały.

Cebulę kroimy w plasterki i szklimy na tłuszczu.




Po raz kolejny okazało się, że moim największym kuchennym wrogiem i piętą achillesową jest zdecydowanie cebula. No nie potrafię jej nawet obrać bez potrzeby zrobienia przerwy. Nie wiem dlaczego ale jestm na nią jakoś potężnie wrażliwa i po samym obraniu 2 sztuk nie mogłam nawet otworzyć oczu. O tym ile zajęło mi ich pokrojenie to już nawet nie będę wspominać. A próbowałam wykorzystać przeróżne metody, żeby tego uniknąć no ale na mnie nie działa żadne niestety : // W każym razie w końcu się udało.

Pomidory zalewamy na około 2 minuty wrzącą wodą aby się zaparzyły a następnie obieramy ze skórki i kroimy w kostkę.


Pomidory dodajemy do cebuli na patelnię wraz z przecierem pomidorowym, kostką rosołową rozpuszczoną w połowie szklanki gorącej wody i odrobiną cukru. Całość dusimy pod przykryciem około 10 minut.


Kiełbasę kroimy w kostkę.


Dodajemy do warzyw na patelni i całość dusimy jeszcze około 15 minut.


Nadszedł moment na dodanie wcześniej ugotowanych ziemniaków. Tak więc wrzucamy je na patelnie i całość delikatnie mieszamy, tak aby tworzyła jedną całość.


Na koniec doprawiamy gulasz papryką słodką, cukrem, solą i pieprzem do smaku oraz dodajemy 2 pokrojone lub wyciśnięte ząbki czosnku.


I nasz gulasz z kiełabasą i ziemniakami gotowy. : >

Przed podaniem posypypujemy gulasz odrobiną startego żółtego sera.

Jak widać danie w ogóle nie jest skomplikowane ani trudne. Poziom trudności jest właściwie żaden i każdy może sobie taki spokojnie przygotować w domu.

Danie jest pysznie pomidorowe co mi osobiście bardzo odpowiada : > Porcja starcza myślę dla 5 - 6 osób spokojnie.

A jesli chodzi o czego przy okazji przygotowywania tego danie się dowiedziałam to :

1. szklenie cebuli - polega na wrzuceniu jej na rozgrzany tłuszcz na patelni oraz smażenie na maym ogniu tak by zmiękła, uzyskała złotawy kolor, stała się szklista i zaczęła wydzielać smaczny zapach. Podczas szklenia trzeba cebulę często mieszać. Do szklenia używamy masła lub oleju.

2. gotowanie ziemniaków - ziemniaki najmniej swoich wartości odżywczych tracą gdy wkładamy je do gotującej się już wody, jeżeli wkładamy je do zimnej to wodę nalezy od razu osolić, bo inaczej wszystkie wartości zwyczajnie znikną.


Tak więc zapraszam do kuchni a także do komentowania i wyrażania swoich opinii oraz polubienia mojego fanpage'a na facebooku.

Do usłyszenia już niedługo , tym razem znowu ze słodkością !

wtorek, 12 listopada 2013

29.kokosanki.

Stwierdziłam, że nie będę ryzykować pieczenia ciasteczek w akademiku i poczekałam na przyjazd w to ulubione miejsce świata. Przyjechałam, więc uznałam, że trzeba to koniecznie wykorzystać. Za oknem szaro buro, co odbiera zapały i chęci do robienia czegokolwiek kreatywnego, ale jeśli chodzi o kuchenne wyzwania to zawsze jea tak to przynajmniej zrobię coś co sprawia mi mega przyjemnośc, w domu będzie smakowicie paste zwarta i gotowa i będę to robić z największą przyjemnością i zaangażowaniem. Tak więc kolejny sprawdzian i nauka jednocześnie - łatwe megaszybkie i pyszne - cytrynowe kokosanki ! : >


składniki.

białka 4 szt.
cukier 1 szkl.
wiórki kokosowe 35 dkg.
skórka z 1 cytryny


Białka ubijamy.



Następnie dodajemy cukier i nadal ubijamy. Na samym końcu natomiast dorzucamy wiórki kokosowe i startą skórkę cytrynową i wszystko razem ze soba mieszamy do momentu uzyskania jednolitej masy.



I o to właściwie cała robota. Teraz pozostało nam już tylko upieczenie.

Do nadania kokosankom ładnego kształtu, postanowiłam skorzystać z porad znalezionych w internecie i wykorzystać kieliszek do jajek i formy do babeczek.

Łyżką nakładamy masę kokosową do kieliszka i umieszczamy w formie do babeczek odwracając go do góry nogami. Żeby masa łatwiej wylatywała z kieliszka, od czasu do czasu zanurzamy go w zimnej wodzie. Oto i cała filozofia.




Tak przygotowane kokosanki wstawiamy do piekarnika nagrzanego wcześniej do temperatury 170 stopni na około 25 minut.

Przygotowanie ciasta na kokosanki zajmuje jakieś 10 minut , umieszczenie ich w foremkach kolejne 10. Naprawdę w życiu nie zrobiłam niczego szybciej. I w tym przypadku WIEM że każdy sobie poradzi.

A jak smakują ; O Cytryna moim skromnym niedoświadczonym zdaniem idealnie wzbogaca i wyciąga smak kokosa a dodatkowo sprawia, że smak jest bardziej orzeźwiający. Kokosowo-cytrynowe kokosanki są naprawdę przepyszne !


Ciasteczka naprawdę pięęęknie pachną podczaas pieczenia i cudownie się rumienią w piekarniku. Właśnie wtedy, kiedy kokosanki robią się zarumienione i chrupiące z wierzchu wiadomo już że można je wyjąć. Mają ona to do siebie, że twardnieją kiedy stygną, więc nie przejmujcie się tym, że kiedy je wyciągacie z piekarnika wydają się gumiaste czy zbyt miękkie.


Zaznaczę, że kokosanki przeznaczone są dla miłośników słodyczy, bo są stosunkowo słodkie. Jeśli ktoś nie jest potężnym miłośnikiem słodkości a z chęcią przygotowałby i zjadł parę cytrynowych kokosanek , można dodać nawet pół szklanki cukru mniej. Nic się nie stanie : >


Zapraszam do komentowania. Nie zdajecie sobie sprawy ile frajdy i motywacji  daje czytanie i odpowiadanie na wasze komentarze, dlatetgoteż zachęcam.

Do usłyszenia już niedługo ! I tym razem nie będą to słodkości !





środa, 6 listopada 2013

28.placek lodowiec.



Po raz kolejny, między pracą a pracą a pracą udało mi się wpaść na chwilę do domu. Na chwilę dosłownie, bo niestety 1 dzień musi mi wystarczyć. No ale oczywiście nie śmiałabym nie wykorzystać sytuacji. Kuchnia w moim rodzinnym domu to ta, w której odnajdują się najlepiej - wszędzie pełno wszystkiego i z decydowanie mi to pasuje. Mała i przytulna, taka jaką chce mieć kiedyś w swoim domu. Ta akademicka to jednak tylko 4 ściany, stół, 2 zlewy i 2 niekoniecznie sympatyczne kuchenki, które mam jednak nadzieję z czasem zaczną coraz lepiej współpracować. Jednak tym razem kuchenka nie była potrzebna.

Zabrałam się za "lodowca", który nie wymaga od nas pieczenia, więc zadanie jest stosunkowo ułatwione. Nie ma co gadać, bo na sam widać zdjęć w internecie cieknie ślinka. Mam nadzieję, że mój wyjdzie równie apetycznie. Wyruszam więc na kolejną próbę własnych kuchennych możliwości. i zapraszam do uczestniczenia w niej razem ze mną. Drodzy Państwo, przedstawiam - placek lodowiec : D.

składniki.

żółtka 6 szt.
budyń śmietankowy 1 szt.
cukier 1 szkl.
mleko 2 szkl.
masło 40 dkg.
kakao 1 łyżka
rodzynki 10 dkg.
pokrojone orzechy włoskie 1/2 szkl.
biszkopty około 50 dkg.
galaretka pomarańczowa 4 szt.
pomarańcze 50 dkg.

dodatkowo : blacha, olej do wysmarowania.

Na samym początku , przed przystąpieniem do głównych czynności robimy galaretki. Po to, aby w momencie kiedy powinniśmy ich użyć, były już trochę stężałe. Tak więc, 2 z nich rozpuszczamy w 3 szklankach gorącej wody - te służyć będą do namaczania biszkoptów. Kolejne 2 rozpuszczamy w 2.5 szklankach gorącej wody - te natomiast posłużą do zalania ciasta, czyli będą wierzchem naszego lodowca.



Przy obecnej pogodzie, o ile nie pada,  galaretki możemy wystawić chociażby na dwór na parapet, żeby szybciej zaczęły nam tężeć. Pamiętać należy że gorących, parujących rzeczy nie można wstawiać do lodówki, bo się biedna zwyczajnie popsuje.

Tak więc galaretki przygotowane, można brać się do robienia ciasta : ))

Żółtka ucieramy z cukrem. Powinna nam wyjść w miarę puszysta pięknie żółta masa.




Dodajemy budyń w proszku i mieszamy tak długo, aż powstanie jednolita w miarę gęsta masa.


Następnie należy zagotować mleko (na małym ogniu ciągle mieszając, żeby się nie przypaliło) i dodać do niego naszą żółtkową masę.


Z całości powinien nam się utworzyć budyń. Gotujemy na malutkim ogniu tak długo, aż masa będzie miała odpowiednią konsystencję.


Budyń odstawiamy do ostudzenia (tutaj też w ramach przyspieszenia czynności proponuje skorzystać z jesiennej temperatury za oknem). Przy okazji chciałabym się pochwalić, że buyń wyszedł mi przepyszny ! Aż się sama nie mogłam nadziwić i najchętniej zjadłabym prosto z garnka. Przepraszam - musiałam : >

Masło ucieramy.


Następnie małymi porcjami dodajemy do niego nasz ostudzony (!) budyń i cały czas ucieramy. Budyń MUSI być tutaj ostudzony, bo inaczej masło zacznie nam się roztapiać i wyjdzie zbyt rzadka masa, która nie będzie się nadawała do ciasta.


Przy łączeniu mas staramy się nie dopuścić do powstania grudek. Oczywiście, gdyby się tak stało, to nic poważnego się nie stanie, ciasto i tak będzie pyszne. Wiadomo jednak, im więcej czasu poświęca się kuchennej nauce i praktyce, tym bardziej chciałoby się, aby wszystko wychodziło idealnie.

Gotową masę dzielimy na mniej więcej 2 równe części.

Do jednej dodajemy nasze bakalie (rodzynki oraz orzechy) a do drugiej kakao.



Orzechy mają być pokrojone, nie w postaci malutkich wiórków. Ja zwyczajnie wzięłam je delikatnie pod nóż i pokroiłam na tyle, żeby mi jednak w cieście ładnie chrupały. Pozwoliłam też sobie delikatnie pokroić rodzynki, gdyż moje są jakimiś dziwnie dużymi okazami : D





Blachę (najlepiej tą trochę mniejszą niż standardowa) wykładamy folią aluminiową i delikatnie smarujemy olejem.


Nadszedł czas na użycie naszej galaretki rozpuszczonej w 3 szklankach wody. Tak więc, biszkopty namaczamy w tężejącej pomarańczowej galaretce i układamy na spodzie blachy, jeden przy drugim.


Na biszkopty wylewamy naszą przygotowaną wcześniej masę kakaową, na której układamy drugą warstwę biszkoptów.



Kolejną warstwą jest masa z bakaliami.


Na masie bakaliowej układamy kawałki pomarańczy i całość zalewamy tężejącą galaretką rozpuszczoną w 2.5 szklankach wody. Oczywiście, jeżeli zostało wam trochę galaretki z maczania biszkoptów, możecie ją dołączyć do tej wylewanej na pomarańcze.




Całość odstawiamy do lodówki, aby galaretki stężały do końca a ciasto się schłodziło.

Gotowe. Smacznego ! : >

Jak mam nadzieję widać, przygotowanie ciasta nie jest jakieś mega czasochłonne i nie wymaga też potężnych zdolności cukierniczych. Myślę, że każdy robiąc wszystko powoli i zgodnie z przepisem, będzie mógł być dumny z własnoręcznie przyrządzonego lodowca.

Poza tym samo zestawienie kakao + orzechy i rodzynki , a jeszcze do tego pomarańcze i galaretki powinno być mobilizujące do spróbowania przygotowania tego ciasta.



Lubię ciasta bez pieczenia, tak stwierdzam. Nie będę musiała się przy okazji takich stresować tym nieszczęsnym akademickim piekarnikiem. Jednak pyszny, miękki, ciepły biszkopt też nadaje zawsze ciastu innego smaku i uroku.

Lodowiec wyszedł naprawdę pyszny, nie ma osoby, której by nie smakował, no chyba że kłamią. Jednak ja sama też go oczywiście smakowałam i z czystym sercem mogę powiedzieć - warto poświęcić czas żeby zajadać się tą kaloryczną pychotą.


Stwierdzam też, że jestem fanką galaretek w ciastach. Nadają ciastu wilgotności a dodatkowo lekkiego owocowego smaku. No a tutaj, gdzie mamy jeszcze dodatkowo świeże pomarańcze to już jest bajka : )) A swoją drogą to pomarańcze jakoś przypomniały mi o tym, że idą święta. : )


Zapraszam gorąco do komentowania i wyrażania swoich opinii , oraz polubienia fanpage'a mojego bloga na FB. Link znajduję się mniej więcej na górze bloga po prawej stronie : >

Do usłyszenia już niedługo !