sobota, 29 marca 2014

36.spaghetti bolognese.

Kocham makarony. Wiem, że mam to za swoją mamą, bo i ona mogłaby je jeść dzień w dzień w każdej możliwej postaci. Staram się tego nie robić, bo niekoniecznie to dobre dla mojej wagi ale od czasu do czasu zjem z wielką ochotą. Tak było i tym razem. Pierwszy raz przygotowywałam spaghetti bolognese tak 'nie studencko'. Zazwyczaj to makaron do gara, sos w proszku połączony z wodą do garnuszka i jest. Tym razem kosztowało mnie to odrobinę więcej czasu i pracy, no ale i smak nieporównywalnie lepszy. Szkoda, że nie mam wystarczająco dużo czasu, żeby codziennie móc go poświęcić gotowaniu. Wtedy kiedy mogę - wtedy korzystam. Spaghetti bolognese to obok pizzy najbardziej popularne danie włoskie na świecie. Pizzy jeszcze nie robiłam, ale i na to przyjdzie pora. Ponoć to oryginalne bolognese gotuje się koło 4 godzin. Ja niestety tyle czasu poświęcić nie mogłam, ale wierze że to moje jest równie smakowite i włożyłam w nie tak samo dużo serca jak Włosi. Tak więc, do roboty.


składniki.

makaron spaghetti 1/2 paczki
mielona wołowina 500 g
przecier pomidorowy 5 łyżek
czosnek 5 średnich ząbków
starta mozzarella/parmezan do posypania dania
oliwa
cebula 2 szt.
puszka pokrojonych pomidorów
liść laurowy 2 szt.
sól
pieprz
bazylia

Zaczynamy od tego, że w dużym garnku wstawiamy osoloną wodę na makaron i zabieramy się do przygotowywania sosu na dość głębokiej patelni.

Na patelnię nalewamy odrobinę oliwy. Kiedy się rozgrzeje, wrzucamy naszą wołowinę. Mięso oprószamy solą i pieprzem.


Smażymy tak długo, aż będzie delikatnie brązowawe a woda od mięsa odparuje nam z patelni.



W czasie kiedy mięso się podsmaża, kroimy cebulę w kostkę i czosnek jak najdrobniej. Uwieeeelbiam czosnek  ! Mogłabym go dodawać do każdego dania w ilościach hurtowych, no ale nie każdemu to odpowiada a gotuję nie tylko dla siebie, więc wypada się powstrzymać.





Na małą patelnię wlewamy troszkę oliwy i wrzucamy cebulę. Cebulę musimy zeszklić a następnie dodajemy do niej 3 łyżki koncentratu i całość dusimy pod przykryciem około 5 minut.



Kiedy cebula nam się poddusi wrzucamy ją do mięsa. Dorzucamy także czosnek, pomidory w zalewie, liście laurowe oraz 2 łyżki przecieru pomidorowego. Doprawiamy solą, pieprzem oraz bazylią do smaku.



Całość dusimy pod przykryciem około 20 min, nie dopuszczając do tego, żeby sos zaczął się gotować i od czasu do czasu mieszając.


Oczywiście w momencie kiedy woda przeznaczona do makaronu zacznie nam się gotować, to wrzucamy makaron i gotujemy według wskazówek na opakowaniu. Najlepiej żeby makaron był ugotowany al-dente.

Sos gotowy, makaron gotowy. Makaron odcedzamy.

Na talerz nakładamy najpierw makaron, następnie polewamy go sosem i posypujemy startym serem.


I gotowe - smacznego ! : )

Przygotowanie spaghetti nie jest skomplikowane. Na jednej patelni robimy sos a makaron gotuje się w drugim garnku, a jaka uczta dla podniebienia. No ja jestem zdecydowanie makaronowym stworem i mogłabym o tym gadać i gadać.Tak samo jest z zupami i pierogami. Tak , to są zdecydowanie moje ulubione 'zagadnienia kulinarne'. 

Spaghetti bolognese to chyba najbardziej popularny sposób na przygotowanie makaronu w polskich domach, no może obok carbonary. Tak mi się przynajmniej wydaje patrząc na swoją rodzinę i znajomych.


A wy jakie macie ulubione sposoby na makaron ? Może macie jakiś swój 'tajny' sposób na jego przyrządzenie i przygotowujecie go w swój własny sposób ? A może (co dla mnie jest niewyobrażalne) nie przepadacie za makaronami ?

Tym razem w gotowaniu pomagała mi młodsza siostra i powiem wam, że gotowanie to nie tylko przyjemność z tego co się robi, ale też bardzo fajna opcja na spędzenie czasu np. właśnie z rodzeństwem. Ja w domu bywam od czasu do czasu, więc sprawiło mi naprawdę wielką frajdę to, że mogłam spędzić trochę czasu z siostrą, pogadać, pośmiać się i zrobić wspólnie obiad dla całej rodziny. Chciałabym tak częściej.


Zachęcam do komentowania i polubienia fanpage'a mojego bloga na facebooku, tak żebyście zawsze wiedzieli kiedy pojawi się jakaś nowa pycha.

Do usłyszenia niedługo ! : )



czwartek, 6 marca 2014

35.mule w białym winie.

Dlaczego tej zimy nie ma zimy i dlaczego nie mogłam nacieszyć się w tym roku śniegiem ? No jako iż zima jest zdecydowanie moją ulubioną porą roku to te pytania nie dają mi spokoju. W przeciwieństwie do większości mam osobiście wielką nadzieję, że jeszcze przed wakacjami ulepie bałwana. Póki co nadszedł wiosenny marzec, w którym na szczęścia załapałam się na odrobinę więcej wolnych dni w pracy niż to było w lutym, więc mogę sobie wycieczkować w moje małe miasteczkowe rejony i odwiedzać rodzinną kuchnię. 

No i udało się ! Kolejna wizyta, ale tym razem nie lada wyzwanie - owoce morza ( tu chciałabym się poskarżyć, że żeby kupić je w moim miasteczku trzeba się najeździć, ojjj trzeba. Najważniejsze jednak, że się udało). Z mieszkańców mórz i oceanów poza rybami jadłam w sumie chyba tylko krewetki, które całkiem lubię. Skoro lubię ryby, lubię krewetki stwierdziłam, że trzeba zrobić kolejny krok w kierunku poznania morskich smaków. Po raz pierwszy w życiu przygotowywałam i po raz pierwszy w życiu jadłam - mule (czyli małże), na dodatek upite białym winem.


składniki. 

mule bez skorup 800 g.
białe wino wytrawne 375 ml.
szalotka 2 szt.
czosnek 4 ząbki
masło 2 łyżki
pęczek pietruszki
bagietka czosnkowa
pęczek pietruszki

Mówiąc szczerze długo się zbierałam do tej potrawy bo zwyczajnie nie dość, że bałam się co z tego wyjdzie to jeszcze nigdy w życiu nie miałam 'wnętrza' małży w ręce a co dopiero w ustach, więc nie wiedziałam na co się przygotować. Na szczęście przełamałam się w końcu i zabrałam do roboty, z czego się bardzo cieszę bo odkryłam kolejne smaki i tekstury w kuchni, a małże na pewno przygotuje jeszcze nie raz. Danie jest wręcz ekspresowe a smaczne i sycące. Nie pozostaje więc nic innego tylko wziąć się do roboty.

Na początek musimy odpowiednio przygotować nasze mule do ugotowania. Najpierw przez około 20 minut moczymy je w zimnej wodzie. Następnie wodę zlewamy a każdą małże po kolei rozchylamy zaglądając do środka, czy nie ma  w niej przypadkiem jakichś pozostałości po morskich roślinach i glonach. Jeżeli w małży są jakiś zanieczyszczenia to je zwyczajnie wyciągamy, wyrywamy. Tak oczyszczone małże jeszcze raz płuczemy w zimnej wodzie.





Teraz kiedy już mule są oczyszczone możemy się zabierać do gotowania.

W dość sporym garnku rozgrzewamy 2 łyżki masła.


Kiedy masło się stopi wrzucamy drobno posiekany czosnek oraz szalotki.







Dusimy składniki około 5 minut.


Następnie wrzucamy nasze małże, połowę posiekanej pietruszki, wlewamy wino (oczywiście standardowo był problem z otwarciem go) i całość doprowadzamy do wrzenia.





W tym momencie wstawiamy naszą bagietkę czosnkową do piekarnika i przygotowujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu.

Nasze małże gotujemy około 10 minut.  Doprawiamy do smaku solą i pieprzem.

I gotowe. Smacznego ! :)


Jak widać, ledwo się zacznie a już koniec. Tak szybkiego dania w sumie na tym blogu nie ma. Przygotowanie całości zajmuje około 20-25 minut.


Przyznam szczerze, że w momencie kiedy gotowałam już małże nadszedł moment kiedy to musiałam posmakować czy nie są przypadkiem za twarde i czy sos jest odpowiednio doprawiony. No stałam nad garnkiem i nie mogłam się przemóc hahah, ale kiedy już się zdecydowałam to naprawdę żałowałam, że tyle czekałam. 


W sumie zapachy unoszące się z nad garnka były bardzo podobne do zupy rybnej, no oczywiście z przebijającym się winem.

Owoce morze jak to owoce morze smakują 'rybnie' , ale w połączeniu z winem, czosnkiem (całość podałam z bagietką czosnkową) i szalotką smakowała naprawdę wytrawnie i jak dla mnie zaskakująco. Z chęcią przyrządzę jeszcze kiedyś to danie, czy to dla siebie czy dla innych. Mam nadzieję, że uda mi się nim przekonać parę osób, że małże wcale nie są fuuuuj tylko dlatego że są owocami morza i dziwnie wyglądają.


Tak więc kolejne morskie smaki odkryte z czego bardzo się cieszę. Tymczasem już zaraz niedługo kolejne makaronowe podboje (znowu w akademiku z narażeniem się na opinię dziwaka), a w międzyczasie powyczekuję sobie na ten mój upragniony śnieg, może jeszcze wymodlę.


Standardowo zachęcam do komentowania i polubienia fanpage'a tego bloga na Facebooku.

Do usłyszenia niedługo ! : >