czwartek, 22 maja 2014

42. zupa azjatycka.

Jak już tu kiedyś wspominałam jestem potężną fanką zup. Mogłabym jeść codziennie na obiad - codziennie ! spokojnie na korzyść zup mogłabym odstawić te wszystkie klopsy, schabowe i inne zrazy. No tak to właśnie u mnie wygląda i mam tak odkąd tylko pamiętam. Jak jestem w domu u rodziców i mama robi zupę to zawsze muszę dostać swoją porcję w pojemnik żeby zabrać do siebie. Taka tradycja. Lubię też jedzenie pikantne (choć na szaleństwo w tym zakresie nie zawsze pozwala mi mój organizm). Kuchnia azjatycka jest jedną z moich ulubionych. Nie tak jak zupy, że codziennie i te sprawy, ale lubię i od czasu do czasu chętnie zjadam. Tylko do sajgonek nie umiem się przekonać, chyba zamawiam w słabych miejscach. Znacie może w Toruniu jakąś miejscówkę z typowo dobrymi sajgonkami ? Chętnie sprawdzę.

I własnie połączenie tych trzech kuchennych kategorii występuje w kolejnym przepisie na moje kulinarnej mapie nauki gotowania.

A jeśli chodzi o zupy w typie azjatyckim to jeśli o Toruń chodzi - Lotos na ul. Strumykowej i zupa pekińska. Ja tego słowami nie umiem opisać. No smak ma genialny i jedną z moich tajnych studenckich misji jest poznanie przepisu, ale narazie się czaję. Wszystko w swoim czasie. Póki co postanowiłam zrobić swoją pierwszą zupę w typie azjatyckim. No i tak oto powstała, została zjedzona i postanowione zostało, że jeszcze wróci - zupa azjatycka !


składniki.

marchew - 2 sztuki
por - 1 mała sztuka
pietruszka - 1 sztuka
kapusta - 3/4 średniej główki
sos fix do dań chińskich
kostka bulionowa - 2 sztuki
ryż - 2 szklanki
jogurt naturalny - 6 łyżek
koperek
olej
pieprz
sól

Na samym początku przygotowujemy sobie warzywa do naszej zupy. Wszystkie myjemy i kroimy. Marchew i pietruszkę w sporą kostkę, por w krążki no i kapustę w paski.







Kiedy mamy przygotowane warzywa do garnka wlewamy na spód oleju i rozgrzewamy go. Na rozgrzany olej wrzucamy nasze warzywa i całość trzymamy na małym ogniu co chwila mieszając, przez około 15 minut.


Rozrabiamy sos fix, tak jak jest to opisane na opakowaniu. Przygotowany sos dolewamy do warzyw i całość dokładnie mieszamy.



2 kostki bulionowe rozpuszczamy w litrze gorącej wody i bulion dolewamy do naszych warzyw.
Dosalamy i dopieprzamy do smaku.







Zupę gotujemy tak długo aż zmiękną nam warzywa. Ja swoją trzymałam na ogniu pod przykryciem przez 30 minut, oczywiście od czasu do czasu mieszając. Na sam koniec dolewamy jogurt naturalny i dosypujemy koperku.

Podczas gotowania się zupy przygotowujemy ryż. Wsypujemy do garnka 2 szklanki ryżu i zalewamy 4 szklankami wody. Jak kto woli można dać 1 szklankę ryżu i 2 szklanki wody, ważne żeby proporcje były 2-1, wtedy mamy pewność że ryż się nie rozgotuje i nie będzie żadnej ciapy. Polecam wam tak gotować za każdym razem zarówno ryż jak i wszystkie kasze.


Kiedy ryż już wchłonie całą wodę to znaczy że jest gotowy. Nie zapomnijcie od czasu do czasu go przemieszać : ))

No i tak przygotowaną zupę podajemy z ryżem właśnie i gotowe.
Smacznego !


Zupa jest szybka, prosta, tania, rozgrzewająca a przede wszystkim pyszna. Nie spodziewałam się, że z tak prostych składników i przepisu wyjdzie taka pycha. Proponuje naprawdę nie szczędzić pieprzu. Moim zdaniem na przyprawach nie warto oszczędzać bo to ona pomagają nadać każdemu smakowi wyrazistości i głębi. Oczywiście nie chodzi tu o sypania całych paczek, ale bądźmy szczodrymi przyprawiarzami (takie przesłanie do narodu).



Nie jest to danie wystawne i ekskluzywne ale gwarantuje, że nie odejmuje mu to smaku i głębi. A dzięki ryżowi zupa jest naprawdę syta i nie trzeba wielkiej porcji żeby się porządnie najeść.


Jak zwykle się napisałam i jak zwykle za dużo. Żeby mi się w takim tempie licencjat pisał to byłoby pięknie, no ale . . . Częściej chyba zaglądam do kuchni niż do bibliografii mojej pracy. Nieważne.



Zapraszam do polubienia fanpagea tego bloga na facebooku, co będziecie na świeżo z nowościami : )) oraz  do komentowania postów , wyrażenia swoich opinii i dzielenia się swoimi doświadczeniami.

fanpage bloga na facebooku : ))

A już zaraz, za momencik coś do przygotowania w 10 minut a jakże wyrazistego i orzeźwiającego.

Do usłyszenia niedługo ! : *



piątek, 16 maja 2014

41.rogaliki drożdżowe.

Ostatnio mam wrażenie, że więcej czasu spędzam na spaniu niż na życiu a 3/4 z czasu na życie spędzam w pracy. W sumie to chyba nie wrażenie tylko realia ... I znajdź tu człowieku czas na ugotowanie czy upieczenie czegoś, zrobienie tryliarda zdjęć, napisanie posta  i posklejanie wszystkiego w całość. No ale, czy ktoś mówił, że będzie łatwo ? Nie. Znalazłam czas, zrobiłam, posklejałam i oto jesteśmy. Dawno, ojjjj dawno tu nic z kategorii słodkości nie było. Jak prze początkowy okres były praktycznie same desery, ciasta i ciasteczka tak później nastąpiła dłuższa przerwa, ale teraz słodkie kalorie powracają. Nie chciałam robić ciasta, chciałam spróbować czegoś czego jeszcze nie miałam okazji robić, czegoś co można określić 'takie małe a jak cieszy'. No i poszukałam i wybrałam. Przepis nie trudny, czas przygotowania nie długi a smak wyborny i delikatny.


składniki.

maka tortowa - 3 szklanki
cukier puder - 2 kopiaste łyżki
masło - 1/4 kostki
żółtko - 3 sztuki
drożdże - 3 dkg
mleko - 1/2 szklanki
marmolada - smak według uznania
sól - szczypta
mąka do podsypywania
tłuszcz do wysmarowania blachy


Mąkę przesiewamy przez sitko do sporej miski. Dodajemy do niej żółtka, cukier puder, sól, i rozkruszone drożdże.





Mleko podgrzewamy. Kiedy będzie ciepłe (ale nie gorące !) wlewamy do naszej miski z produktami. Całość delikatnie razem mieszamy aż do połączenia się składników w jedną masę.

Masło rozpuszczamy. Kiedy będzie miało letnią temperaturę dodajemy do przygotowanego ciasta. Masę wyrabiamy tak długo, aż tłuszcz zostanie całkowicie wchłonięty.



Miskę z ciastem przykrywamy ścierką i odstawiamy do wyrośnięcia na około 30-45 minut. Ciasto powinno podwoić swoją objętość, stać się pulchniejsze.


Po upływie czasu na wyrośnięcie odrywamy po kawałku ciasta (ja podzieliłam je sobie na początku na 4 części) i rozwałkowujemy je. Z rozwałkowanego ciasta wycinamy zgrabne trójkąty. Na każdym trójkącie umieszczamy odrobinę marmolady (nie powinny to być dżemy czy tez konfitury bo są zwyczajnie za rzadkie i będą wypływać podczas pieczenia. Marmoladę nakładamy nad 'podstawą trójkąta' (nie na środku czy też u góry) i trójkąciki ciasno zwijamy. Skrawki ciasta, które nam zostaną łączymy z kolejną jego porcją. Trójkącików przygotowujemy tyle,na ile starczy nam ciasta. Według uznania można przygotować rogaliki małe lub całkiem spore. Pamiętajcie, że przygotowane ciasto jest drożdżowe i podczas pieczenia znacznie urośnie.






Nasze rogaliki układamy w odstępach na blasze. Ja użyłam takiej typowej blachy z wyposażenia piekarnika, która jest całkiem spora a rogalików miałam i tak na 2 tury pieczenia.








Układając rogaliki na blasze zwróćcie uwagę, żeby ich końcowe górne wierzchołki trójkątów były na spodzie, tak by rogaliki na nich leżały. Może się zdarzyć że wierzchołki te podczas pieczenia i rośnięcia 'odwiną się' i rozprostują a wtedy marmolada się wyleje no i rogalik nie będzie wyglądał jak rogalik (ja o tym nie pomyślałam i niektóre miały dziwne kształty). Dlatego lepiej dopilnować, żeby rogaliki były dobrze ułożone - efekt końcowy będzie zwyczajnie ładniejszy.

Rogaliki pieczemy w temperaturze 170 stopni przez około 25 minut. Rogaliki urosną i nabiorą pięknego brązowego koloru. Po wyjęci rogalików dajcie im chwilę na przestygnięcie i posypcie cukrem pudrem.

Gotowe ! Można śmiało zajadać.
Smacznego ! : ))


Urosły ? Są pysznie miękkie i delikatne ? Są na pewno. Moim zdaniem rogaliki z tego przepisu wychodzą bardzo smaczne a największą ich zaletą jest to że nie są zbyt słodkie, jak to zwykle w przypadkach tego typu przekąsek bywa. Do kawy czy herbaty idealne !


Myślę, że następnym razem i z nadzieniem można pokombinować, bo kto powiedział że drożdżowe rogaliki nie mogę być przygotowane na wytrawnie ? Nikt. Dlatego też kolejna próba w moim wykonaniu pójdzie w zupełnie innym kierunku niż wypełnienie słodką marmoladą. Swoją drogą, ja użyłam marmolady truskawkowej i moim zdaniem się spisała.


Tak więc. Zapraszam do gotowania, pichcenia, próbowania. Zapraszam do komentowania i wyrażania swoich opinii. Zapraszam do polubienia fanpage'a tego bloga na FB, co by być na czasie z nowymi kuchennymi zmaganiami



Jak tylko  będę miała chwilę wolnego czasu, trochę miedziaków na zakupy naładuje baterie w aparacie ruszam z kolejnym odkrywaniem swoich kucharskich talentów.  Będzie połączenie dwóch jednych z moich ulubionych kategorii kulinarnych. Nic tylko jeść ! A co to będzie to się okaże.

Do usłyszenia już niedługo ! : *