środa, 19 lutego 2014

34.spaghetti carbonara.

Tak jak obiecałam zaraz po tym jak skończyła mi się kapusta duszona, która oczyściła mi organizm z toksyn chyba w 100 % (tyle jej zjadłam) wzięłam się za koleje kuchenne rewolucje. Dzień miałam wolny od pracy, więc mogłam sobie pozwolić na to żeby przygotować obiad dla mnie i dla mojej Celiny. I tym razem, w sumie można powiedzieć że wyjątkowo, nie jadłyśmy na wspólny obiad żadnych gotowców ani mrożonek. Było pysznie ! Trochę w kuchni postałam i czułam się co najmniej dziwnie czując na plecach wzrok innych ludzi podczas robienia zdjęć np. czosnku, ale opłacało się zdecydowanie. Tym bardziej, że jestem przeogromną fanką makaronów tak jak i pierogów i zup. W akademiku niestety jak już jemy makarony to zazwyczaj z sosami z paczki, tym razem jednak zaszalałyśmy. Carbonarę robiłam pierwszy raz, ale w sumie śmiem twierdzić, że wyszło. Tak więc kończąc wstęp w ten lekko deszczowy wieczór, zapraszam na spaghetti.


składniki 
(przepis na 2 osoby)

makaron spaghetti 250 g.
boczek 100 g.
śmietana 30% 200 ml.
jajko 1 szt.
starty ser parmezan/mozzarella 75 g.
czosnek 4 ząbki
pieprz
sól
bazylia
odrobina oleju


Potrzebny będzie nam garnek do makaronu oraz patelnia do zrobienia sosu.
W garnku wstawiamy osoloną wodę na makaron i zabieramy się do przygotowania sosu.

Na patelnie wlewamy odrobinę oleju. Boczek kroimy w paseczki i kiedy tłuszcz się rozgrzeje, wrzucamy go na patelnię.




Kiedy boczek odpowiednio się podsmaży i nabierze rumiano-brązowego koloru dorzucamy do niego drobno pokrojony czosnek. Całość razem mieszamy i przez około 5 minut podsmażamy.







W tym czasie do naszych 200 ml śmietany dolewamy około 50 ml. ciepłej wody i całość mieszamy, tak żeby uzyskała jednolita konsystencję.

Kiedy czosnek nam się ładnie zarumieni wlewamy śmietanę.


Jak tylko sos zacznie nam bulgotać dodajmy do niego sól, pieprz oraz bazylię. Doprawiamy tak długo, aż smak będzie nam odpowiadał. ja osobiście lubię dania dobrze doprawione i takie gdzie mogę wyczuć całą paletę smaków, więc bazylii absolutnie nie żałowałam i szczerze to polecam.


Kiedy sos już doprawimy wrzucamy do niego 1 jajko i energicznie mieszamy aż połączy nam się ono gładko z sosem. Wtedy też, na zakończenie wrzucamy do sosu 75 g. wiórków sera i całość mieszamy do momentu 'wtopienia' się sera w sos.


I tym sposobem nasz sos carbonara jest gotowy : )

Pozostaje nam wrzucenie do gotującej się wody makaronu. Mój makaron gotował się koło 10 min. i myślę, że była to wystarczająca ilość czasu, gdyż makaron miał idealną twardość. Kiedy ugotujemy makaron oczywiście odcedzamy go i cały wrzucamy do naszego sosu na patelnię.


Całość jeszcze chwilę podsmażamy stale mieszając, tak aby sos dobrze połączył się z makaronem.



I gotowe. Smacznego : ))

Gdyby nie to, że robiłam zdjęcia właściwie na każdym etapie przygotowywania makaronu, całość zajęłaby mi pewnie koło 30 min. więc nie jest to czasochłonne danie, a jeszcze lepiej że można je śmiało nazwać daniem na 'studencką kieszeń' a dodatkowo bardzo smacznym : >


Nie wiem jak wy ale ja jestem naprawdę potężną fanką makaronów, w sumie to za mamą. Mogłabym je jeść codziennie i najlepiej codziennie inaczej, ale jak wiadomo z dietą to nie bardzo idzie w parze. Aleeeeeeeee, raz nie zawsze jak to mówią : )


Przy okazji przekonałam się, że sosy z paczki a sosy robione samemu to jak niebo a ziemia. Niby spaghetti to samo, ale smak jednak już zupełnie inny. No i zupełnie inny poziom zadowolenia z siebie oczywiście. Tym bardziej, jak słyszy się od osoby dla której się gotowało, że pycha : )) 

Tak więc, wszystkim fanom makaronu i nie tylko oczywiście bardzo bardzo polecam przygotowanie tego dania ! Jest naprawdę dobre, szybkie i aromatyczne.


Ponownie zachęcam do wyrażenia swojego zdania i opinii w komentarzu, oraz polubienia mojego fanpage'a na facebooku. Pierwsi będziecie wiedzieć o moich nowych kuchennych poczynaniach.


A już w kolejnym odcinku moje pierwsze w życiu starcie z mieszkańcami morza i to nie byle jakimi. Aż się sama boję, ale mam nadzieję że podołam. Tak więc, do usłyszenia ! : *




niedziela, 16 lutego 2014

33.kapusta duszona.

Ciastka, ciasteczka, torty, desery - a dupa rośnie ! stwierdziłam że tak być nie może. Wiosna się zbliża (niestety) a lato zaraz za nią, więc wypadałoby jakoś wyglądać jak przyjdą te cieplejsze dni a pieczenie i objadanie się słodyczami na pewno w tym nie pomoże. Dlatego też tym razem postanowiłam zrobić coś spoza kategorii słodyczy. Nie potrzebowałam do tego piekarnika, czyli mogłam spokojnie gotować sobie w akademiku. Mieszkam sobie teraz przez tydzień sama a jeść coś trzeba, więc od razu przygotowałam porcję 'na zapas', gdyż swoją drogą jestem fanką tego typu dań. Za oknem wciąż zimno więc jedzonko na ciepło , inne niż mrożona pizza czy zupka z paczki - jak najbardziej. I tak właśnie doszło do tego że moją kolejną kuchenną rewolucją jest : tanio, smacznie i zdrowo czyli kapusta duszona !


składniki.

kapusta kiszona 1 kg.
kiełbasa 2 gatunki po ok. 3 laski ( ja wybrałam śląską i toruńską)
marchewki 4 średnie
koncentrat pomidorowy mały słoiczek
bulion warzywny 1 kostka
kminek
majeranek
pieprz 
sól
olej

Może na wstępie zaznaczę, że na przygotowanie kapusty trzeba poświęcić trochę czasu, większość z niego to jednak po prostu ' gotowanie się kapusty' więc w tym czasie możemy robić wszystko na co tylko mamy ochotę.

Tak więc. Na początek rozgrzewamy garnek (odpowiednio duży żeby spokojnie móc mieszać w nim kapustę z resztą składników) na małym ogniu z niewielką ilością oleju lub innego tłuszczu na dnie.


Wrzucamy do niego kapustę i przykrywamy. Chciałabym tu zaznaczyć (za cenną radą Mamy), że jeżeli wasza kapusta jest bardzo kwaśna to przed wrzuceniem do garnka odlejcie z niej wodę. Moja była w sam raz, więc w garnku wylądowała razem z sokiem.


W czasie kiedy kapusta zaczyna się powolutku dusić kroimy naszą kiełbasę na plasterki. Na patelni rozgrzewamy odrobinę oleju i wrzucamy do niej kiełbasę po czym przykrywamy. Kiełbasa powinna się podsuszyć i załapać brązowego koloru. Oczywiście co jakiś czas trzeba ją przemieszać, żeby się nie przypaliła.



Kiedy stwierdzimy, że kiełbasa jest gotowa (a jak mi pięknie pachniała na całym korytarzu w akademiku !) to wrzucamy ją do garnka z kapustą. Całość mieszamy i przykrywamy.


Marchewki obieramy i kroimy w plasterki.



Po 30 minutach duszenia się kapusty z kiełbasą wrzucamy marchewki, dodajemy koncentrat, przyprawiamy pieprzem, solą, majerankiem i kminkiem oraz wkładamy kostkę bulionową.


Po dodaniu wszystkich składników i wymieszaniu wlewamy 2 szklanki wody, po to żeby kapusta nam się nie przypaliła. Całość dusimy. Ja przeznaczyłam na to 3 godziny i uważam, że jest to odpowiednia ilość czasu. Dusimy oczywiście na malutkim ogniu, co jakiś czas zaglądając, mieszając i w razie potrzeby dolewając wody. Po 3 godzinach moja kapusta stała się miękka , składniki się ładnie połączyły i 'przeszły' swoim smakiem. A zapachy jakie piękne jak się pokrywkę garnka podniosło !


Polecam nie oszczędzać majeranku i kminku, poważnie ! Dobrze przyprawione dania są o wiele smaczniejsze.

Tym sposobem kapusta, będąca moim posiłkiem na najbliższy tydzień gotowa.

Swoją droga nie ma to jak ugotować gar kapusty, po czym zorientować się, że nie mieści się on w mojej mega potężnie wielkiej akademickiej lodówce. Zmuszona byłam przełożyć kapustę do dwóch mniejszych garnków i miejsca w lodówce praktycznie już nie ma :)


Słyszałam, że duszona kapusta najlepsza jest na drugi dzień i to, że im częściej jest odgrzewana tym lepsza. Ja spróbowałam sobie na kolację, zaraz po przygotowaniu jej i była pycha, więc już czekam jak będzie smakować dalej, skoro może być tylko lepiej.

.Czy wielbienie kwaśnych smaków jest dziwne ? Bo nie wiem czy ze mną jest coś nie tak czy sa ludzie którzy mają takie upodobania. Przepadam za kwaśnymi smakami a dawno nie miałam okazji jeść, przynajmniej  wtakich ilościach. A wiadomo - przygotowane własnoręcznie smakuje jeszcze lepiej :)


uwaga ! uwaga ! uwaga !

Na prośbę znajomego, który stwierdził, że zagląda tu całkiem sporo ludzi i mam kontakty (?!) chciałabym was zaprosić do polubienia fanpage'a lombardu naszego sympatycznego kolegi Przemka, no i oczywiście korzystania z jego usług :)


Oczywiście zachęcam też do polubienia fanpage'a mojego bloga (link jest u góry po prawej stronie) oraz komentowania, wyrażania opinii i standardowo spróbowania własnych sił w kuchennych podbojach, bo zapewniam - nie ma się czego bać !

Jak tylko pochłonę cały gar kapusty biorę się za kolejne (makaronowe) rewolucje w akademickiej kuchni - obiecuję !

Do usłyszenia bardzo niedługo ! : *