Jak zaczynałam prowadzić tego bloga to pojawiały się właściwie same ciasta, ciasteczka, słodkości i desery. Prawie weekend w weekend odpalałam piekarnik i piekłam ciasta 'na nadzielę do kawy'. Teraz, jeśli coś piekę to są to praktycznie zawsze ziemniaki do obiadu. Z lekką obawą, że wyszłam z wprawy ale i z cieknącą ślinką i uśmiechem na ustach postanowiłam, że czas wrócić do tego od czego się zaczęło. Może nie do kawy na niedzielę, ale popołudniową herbatę jak najbardziej. Między pracą a treningiem a pracą - blacha została wyjęta z dna szafy, targ odwiedziony, jabłka kupione - zabieram się za pyszny, pachnący cynamonem i rozpływający się w ustach jabłecznik.
składniki
ciasto
5 szklanek mąki krupczatki
1 szklanka cukru
cukier waniliowy
25 dag masła lub margaryny
2 jajka
4 żółtka
małe opakowanie śmietany 18%
2 łyżeczki proszku do pieczenia
masa jabłkowa
1.5 kg kwaskowych jabłek (ja wybrałam antonówkę)
1/2 szklanki cukru
cukier waniliowy
bakalie (u mnie rodzynki i orzechy włoskie)
cynamon
Ciasto postanowiłam przygotować na blacie kuchennym, bez bawienia się w miski, michy i miseczki - zwyczajnie tak było najwygodniej. Mąkę przesiewamy przez sitko i mieszamy z proszkiem do pieczenia. Następnie dodajemy po trochu cukru i masła i całość siekamy. Dodajemy żółtka, 2 całe jaja i śmietanę.
Zagniatamy dokładnie ciasto, tak by utworzyła się jednolita masa. Blachę (ja postanowiłam użyć tortownicy, ale równie dobrze może to być blacha prostokątna) smarujemy masłem i posypujemy bułką tartą. Uchroni to ciasto przed przypaleniem a bułka nada odrobiny chrupkości.Ugniecione ciasto dzielimy na 3 części.
2/3 cista wkładamy do blachy i ją wyklejmy, tworząc spód jabłecznika. Spód podpiekamy w piekarniku przez 15 minut w 180 stopniach.
Przygotowujemy masę jabłkową :) Jabłka obieramy i ścieramy na tarce na grubych oczkach. Do jabłek dosypujemy cukier, cukier waniliowy, cynamon (według uznania) i dowolną ilość bakalii. Ja dodałam koło 10 orzechów włoskich, które krzątały mi się jeszcze w szafce i około pół paczki rodzynek. Masę dokładnie mieszamy i przekładamy do garnka, w którym ją delikatnie podgotowujemy.
Następnie masę przekładamy na podpieczony spód. Pozostałą 1/3 ciasta wykładamy na masę jabłkową. Można ciasto rozwałkować i przykryć nim jabłka, lub też, tak jak ja to zrobiłam, wyciąć z rozwałkowanego ciasta wąskie paseczki i ułożyć z nich tradycyjną dla szarlotek kratkę. Fachowcem w układaniu kratek nie jestem, ale jak to mówią, trening czyni mistrza ! Taka znowu tragiczna kratka też mi nie wyszła, wyglądała całkiem ładnie.
Tak przygotowane ciasto pieczemy w temperaturze 180 stopni przez godzinę.
Została mi odrobina ciasta, więc żeby go nie wyrzucać, postanowiłam przygotować najzwyklejsze ciasteczka. Z rozwałkowanego ciasta wycięłam za pomocą szklanki kółka i posypałam delikatnie przyprawą karmel-wanilia, której swego czasu nie mogłam się oprzeć w jednym z pobliskich sklepów. Trzeba sobie czasami sprawić małą przyjemność :)
W sumie to tyle, ciasto upieczone :) Nie mogłam się oprzeć i zjadłam sobie kawałek na ciepło - oszalałam ! więcej pisać nie trzeba. Na zimno - równie smaczny. Idealny na deser w te upalne dni, schłodzony prosto z lodówki.
![]() |
Swoją drogą, w końcu dotarło do nas lato. Żebym miała taras lub duży balkon (kiedyś będę miała na pewno, obiecuję to sobie!) to wzięłabym sobie kawałek lub dwa ciepłego jeszcze jabłecznika, zrobiła kawę w ulubionym kubku, książkę i zaszyła się w kącie nieobecna dla nikogo. Pogoda sprzyja! Całe szczęście jabłecznik smakuje tak samo pysznie w moim małym turkusowym gniazdku, z tą samą kawą i tą samą książką.
Niedługo wracam za kuchenne stery. Do usłyszenia ! :)
Cudownie wygląda <3 Kiedyś bardzo nie lubialam jablecznika, dopiero niedawno się do niego przekonałam:) Twoja wersja z orzechami jest świetna. Jeszcze w takim wydaniu nie jadłam jabłecznika:)
OdpowiedzUsuńCudownie wygląda <3 Kiedyś bardzo nie lubialam jablecznika, dopiero niedawno się do niego przekonałam:) Twoja wersja z orzechami jest świetna. Jeszcze w takim wydaniu nie jadłam jabłecznika:)
OdpowiedzUsuń