sobota, 15 sierpnia 2015

60. pierniko-murzynek

To, że temperatura sięga 40 stopni nie znaczy jeszcze, że nie mam ochoty na ciepłe i pyszne ciasto prosto z piekarnika. Nie oznacza to także, że jedynym deserem, który zjem z ochotą są lody. 
Nie wyobrażam sobie nie lubić czekolady. Sama raczej nie kupuję, bo wiem, że wmawianie sobie, że zjem 2 kostki i odłożę zwyczajnie nie ma sensu - pochłonę całą nie wiedząc nawet kiedy. Za piernikami przepadam, mieszkając w Toruniu chyba inaczej nie można.
Udało mi się namówić rodziców na wizytę w Toruniu. Muszę się pochwalić nowym wystrojem moich turkusowych 4 ścian. Stwierdziłam, że miło będzie kiedy sama przygotuję coś 'do kawy', bo wiem, że tradycyjnie partyjka w karty przy kawie musi zostać rozegrana. Postanowiłam więc sprawić przyjemność i sobie i rodzince i upiec ciasto.
Przygotowanie - 10 minut, oczekiwanie na upieczenie - godzina, wkład pracy - totalne minimum, smak - poezja ! Ciasto dla leniwców start.

składniki

2 szklanki kefiru
1/2 szklanki oleju
3 szklanki mąki
2 łyżki kakao
3 łyżki dowolnego dżemu
2 łyżeczki sody
1 szklanka cukru
przyprawa do piernika
bakalie (u mnie mieszanka bakaliowa + skórka pomarańczowa)

Przygotowanie ciasta jest banalne i mega szybkie.

Wymienione składniki mieszamy, tak by powstała jednolita masa. Ciasto wylewamy na wyłożoną papierem do pieczenia blachę i pieczmy około godziny 190 - 200 stopniach. Przed upieczeniem, wierzch ciasta posypujemy połówkami migdałów.



KONIEC.

Piernikiem pachniało mi w mieszniu jakies 10 minu po wstwieniu ciasta do piekarnika - pachniało przecudownie ! Co chwilę zerkałam, żeby spojrzeć jak ciasto rośnie a migdały się podpiekają. Po równo rodzinie piekarnik wyłączyłam i otworzyłam, żeby ciasto przez około 10 minut "doszło do siebie".


Jeszcze ciepłe nałożyłam na talerzyki. Ciasto jest prze - py - szne !! Piernik jest mokry, wrzucone z bakaliami orzechy nadaja chrupkości, czuć pięknie cynamon i przyprawy korzenne dodatkowo połączone z kakao. Niebo w gębie. Co nie znienia faktu, że odkryciem dnia dzisiejszego są podpieczone na wierzchu placka migdały. Najchętniej wyjadałbym wszystkie od razu. W życiu nie spodziewałabym się, że tak zmienią swój smak i stanie się on tak chraktersystyczy i idelanie uzupełniający całość. Migdały są tu przysłowiową wisienką na torcie.



Pół blachy już nie ma. Zjadałam ja, rodzice i nawet kierowniczka  z pracy się załapała. Jeśli już daję ciasto komuś spoza najbliższej rodziny i znajomych - wiedz że coś się dzieje.

Tymczasem między kawałkiem a kawałkiem, zapraszam do polubienia fanpage'a bloga na Facebooku - odnośnik znajduje się na górze strony po prawej stronie. Zachęcam do wypróbowywania przepisów i podzielenia się spostrzeżeniami w komentarzach.

Do usłyszenia ! :)

niedziela, 9 sierpnia 2015

59.jabłecznik

Jak zaczynałam prowadzić tego bloga to pojawiały się właściwie same ciasta, ciasteczka, słodkości i desery. Prawie weekend w weekend odpalałam piekarnik i piekłam ciasta 'na nadzielę do kawy'. Teraz, jeśli coś piekę to są to praktycznie zawsze ziemniaki do obiadu. Z lekką obawą, że wyszłam z wprawy ale i z cieknącą ślinką i uśmiechem na ustach postanowiłam, że czas wrócić do tego od czego się zaczęło. Może nie do kawy na niedzielę, ale popołudniową  herbatę jak najbardziej. Między pracą a treningiem a pracą - blacha została wyjęta z dna szafy, targ odwiedziony, jabłka kupione - zabieram się za pyszny, pachnący cynamonem i rozpływający się w ustach jabłecznik.

składniki

ciasto

5 szklanek mąki krupczatki
1 szklanka cukru
cukier waniliowy
25 dag masła lub margaryny
2 jajka
4 żółtka
małe opakowanie śmietany 18%
2 łyżeczki proszku do pieczenia

masa jabłkowa

1.5 kg kwaskowych jabłek (ja wybrałam antonówkę)
1/2 szklanki cukru 
cukier waniliowy
bakalie (u mnie rodzynki i orzechy włoskie)
cynamon


Ciasto postanowiłam przygotować na blacie kuchennym, bez bawienia się w miski, michy i miseczki - zwyczajnie tak było najwygodniej. Mąkę przesiewamy przez sitko i mieszamy z proszkiem do pieczenia. Następnie dodajemy po trochu cukru i masła i całość siekamy. Dodajemy żółtka, 2 całe jaja i śmietanę.



Zagniatamy dokładnie ciasto, tak by utworzyła się jednolita masa. Blachę (ja postanowiłam użyć tortownicy, ale równie dobrze może to być blacha prostokątna) smarujemy masłem i posypujemy bułką tartą. Uchroni to ciasto przed przypaleniem a bułka nada odrobiny chrupkości.Ugniecione ciasto dzielimy na 3 części.
2/3 cista wkładamy do blachy i ją wyklejmy, tworząc spód jabłecznika. Spód podpiekamy w piekarniku przez 15 minut w 180 stopniach.



Przygotowujemy masę jabłkową :) Jabłka obieramy i ścieramy na tarce na grubych oczkach. Do jabłek dosypujemy cukier, cukier waniliowy, cynamon (według uznania) i dowolną ilość bakalii. Ja dodałam koło 10 orzechów włoskich, które krzątały mi się jeszcze w szafce i około pół paczki rodzynek. Masę dokładnie mieszamy i przekładamy do garnka, w którym ją delikatnie podgotowujemy.


Następnie masę przekładamy na podpieczony spód. Pozostałą 1/3 ciasta wykładamy na masę jabłkową. Można ciasto rozwałkować i przykryć nim jabłka, lub też, tak jak ja to zrobiłam, wyciąć z rozwałkowanego ciasta wąskie paseczki i ułożyć z nich tradycyjną dla szarlotek kratkę. Fachowcem w układaniu kratek nie jestem, ale jak to mówią, trening czyni mistrza ! Taka znowu tragiczna kratka też mi nie wyszła, wyglądała całkiem ładnie.



Tak przygotowane ciasto pieczemy w temperaturze 180 stopni przez godzinę.

Została mi odrobina ciasta, więc żeby go nie wyrzucać, postanowiłam przygotować najzwyklejsze ciasteczka. Z rozwałkowanego ciasta wycięłam za pomocą szklanki kółka i posypałam delikatnie przyprawą karmel-wanilia, której swego czasu nie mogłam się oprzeć w jednym z pobliskich sklepów. Trzeba sobie czasami sprawić małą przyjemność :)

W sumie to tyle, ciasto upieczone :) Nie mogłam się oprzeć i zjadłam sobie kawałek na ciepło - oszalałam ! więcej pisać nie trzeba. Na zimno - równie smaczny. Idealny na deser w te upalne dni, schłodzony prosto z lodówki.




Połączenie jabłek i cynamonu jest jednym z moich ulubionych, a na ciepło - szaleństwo i niebo w gębie. Ryż z domowym musem jabłkowym i cynamonem ?! Poezja. Nie ma jabłecznika czy szarlotki bez cynamonu. w mojej jabłkowej masie znalazło się pół opakowania i śmiało mogę stwierdzić, że gdybym dosypała jeszcze więcej, byłoby jeszcze smaczniej.

Swoją drogą, w końcu dotarło do nas lato. Żebym miała taras lub duży balkon (kiedyś będę miała na pewno, obiecuję to sobie!) to wzięłabym sobie kawałek lub dwa ciepłego jeszcze jabłecznika, zrobiła kawę w ulubionym kubku, książkę i zaszyła się w kącie nieobecna dla nikogo. Pogoda sprzyja! Całe szczęście jabłecznik smakuje tak samo pysznie w moim małym turkusowym gniazdku, z tą samą kawą i tą samą książką.

Niedługo wracam za kuchenne stery. Do usłyszenia ! :)




wtorek, 4 sierpnia 2015

58.kurczak w tempurze i sos koperkowo-chrzanowy.

Ostatnio więcej czasu spędzam w pracy niż w domu, mimo wakacji. Nie żebym narzekała, bo sama chciałam sobie w wakacje dorobić i wzięłam drugi etat, ale żebym mogła, to częściej znajdywałabym czas na spokojne obejrzenie filmy, poczytanie książki pod ulubioną herbatę czy upichcenie czegoś w kuchni, która stoi pusta i aż się o to prosi. Mimo, że pogoda nie rozpieszcza (skąd te burze, grady i nawałnice ?!), to jednak są wakacje i miło czasami poczuć, że się najzwyczajniej w świecie odpoczywa i robi to, na co ma się ochotę. Doczekałam się wolnego dnia (nocka w pracy, za dobrze być nie może) i postanowiłam, że przygotuję sobie smaczny obiad i spróbuję czegoś, czego jeszcze nie próbowałam - tempury. Tak więc tym razem moje kubki smakowe rozpieszcza kurczak w tempurze, do którego podałam pieczone ziemniaki z sosem koperkowo-chrzanowym i szpinak.

składniki - kurczak w tempurze

2 filety z piersi kurczaka
ulubione przyprawy do piersi kurczaka

jajko
szklanka wody
5 łyżek mąki pszennej
5 łyżek mąki kukurydzianej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

składniki - sos koperkowo-chrzanowy

2 małe kubeczki jogurtu naturalnego
2 łyżki majonezu
2 łyżeczki chrzanu
sól, pieprz, cukier
pęczek koperku


Zaczynamy od przygotowania ziemniaków, bo pieką się one około godziny.Ziemniaki dokładnie myjemy i kroimy na małe kawałki. Do dużejmiski wlewmy odrobinę oliwy/oleju i dorzucamy ulubione przyprawy. Wrzucamy ziemniaki i dokładanie obtaczamy. Na blachę wykładamy papier dopieczenia, wysypujemy na niego nasze ziemniaczki. Pieczemy około godziny w temperaturze 200 stopni.



Następnie robimy sos koperkowo-chrzanowy. Wystarczy posiekać koperek i wymieszać dokładnie z wszystkimi potrzebnymi do przygotowania sosu składnikami.

Zabieramy się za przygotowanie tempury. W misce ubijamy jajko ze szklanką lodowatej wody. Powoli dodajemy obie mąki i proszek do pieczenia. Uzyskać powinniśmy jednolitą i gładką masę pozbawioną grudek.



Filet z kurczaka pozbawiamy wszelkich zbędnych kawałków otłuszczenia i żyłek ikroimy w sporą kostkę. Natępnie przyprawiamy według uznania.


Na patelnię wylewamy sporą ilość tłuszczu. Każdy kawałek kurczaka maczamy w tempurze a następnie wrzucamy na olej i smażymy, aż tempura stanie się chrupką skorpuką.

Wszystkie części dania skladamy na talerzu w człość.
Smacznego ! :)



Dawno nie robiłam (sama dla siebie to chyba nigdy) obiadu składającego się z tylu elementów. Wyszło fajnie, ciekawie i bardzo smacznie. Doprawiłam i kurczaka i ziemniaki między innymi ostrą papryką, więc moja wersja wyszła dość pikantna. W sosie wyraźnie można wyczuć nutą chrzanową a koperek idelnie go uzupełnia. Najadłam się jak szalona :) Moim zdaniem szpinak był tu idelanym dodatkiem. Polecam sprawdzić i przygotować samemu.

Zachęcam do polubienia fanpagea bloga na Facebooku, komentowania i wyrażania opinii. Przede wszystkim jednak zapraszam do wypróbowania przepisów i pochwalenia się jak poszło.

Do usłysznia nieługo ! :)

piątek, 24 lipca 2015

57.omlet cesarski - kaiserschmarren

Ostatnimi czasy często nabieram ochoty na słodkie i chętnie bym coś podgryzła. Staram się nie kupować żadnych czekolad, ciasteczek i batoników mówiąc sobie, że to jak ktoś przyjdzie do kawy to żeby było w razie czego, bo wiem że nadejdzie wieczór i pochłonę tyle ile zmieszczę na raz. Myślałam co by tu zrobić, żeby wybrnąć z sytuacji apetytu na słodkie, ale jednocześnie nie nawpierdzielać się pustych kalorii, którymi zapcham się na noc i będę przeszczęśliwa - na pół godziny. W lodówce piętrzą mi się jajka, w szafce odkryłam jakieś rodzynki, mleko po promocji to kupiłam zapas (mistrz oszczędzania!), świeże owoce są ... składając to wszystko w całość, wpadłam na dość genialny pomysł, iż na obiad dziś i jutro i pojutrze będę miała omlet cesarski - na słodko ! :)

składniki (porcja na 4 omlety)

25 dkg. mąki pszennej
1/2 litra mleka
6 dkg. cukru
4 żółtka
4 białka
szczypta sól
rodzynki (ilość wg. uznania)
masło lub olej do smażenia

dodatki, z którymi mamy ochotę zjeść omleta :>

Żółtka, cukier, sól, mleko oraz mąkę dokładnie wymieszałam, tak, by utworzyła się jednolita masa bez grudek. Następnie dodałam rodzynki. Do białek dodałam szczyptę soli i ubiłam pianę. Obie masy ze sobą połączyłam i dokładnie wymieszałam. Ciasto wychodzi dosyć 'luźne', gęstnieje przy smażeniu.



Na patelni rozpuszczamy odrobinę masła lub rozgrzewamy olej. Na rozgrzany tłuszcz (u mnie był to olej) wylałam około 1/4 ciasta. Trzeba pilnować, żeby znalazły się w nim rodzynki, bo są ciężkie i opadają na dno miski. Ciasto smażyłam na niezbyt dużym ogniu, co chwila sprawdzając łopatką czy jest już przysmażone na złoty kolor, kiedy było - przełożyłam omlet na drugą stronę i czekałam, aż druga strona także się przyrumieni. 

Omlet usmażony ! Pozostaje nałożyć ulubione dodatki i się zajadać. Smacznego :>



Ja moje omlety (wszystkie 4) przygotowywałam z musem jabłkowym domowej roboty (babcia wie co dać wnuczce w wałówce), świeżymi nektarynkami pokrojonymi w małe kawałki i cukrem pudrem. Mus był kwaśny a nektarynki słodkie, smaki równoważyły się idealnie. Jak na mój gust kulinarny, ciepły i puszysty omlet z takimi dodatkami jest zwyczajnie niebem w gębie ! Jadłam sobie omleta codziennie na obiad i spokojnie się nim najadałam. Mogłabym mieć ten sam obiad jeszcze przez kilka dni, nie pogardziłabym absolutnie. Jestem pewna, że ten omlet będzie w mojej kuchni przygotowywany jeszcze nie raz. Jest naprawdę pyszny, naprawdę.



A najlepsze w omlecie jest to, że można go jeść na śniadanie, obiad, deser i kolację. Wszystko zależy od tego jakie dodatki wybierzemy. Myślę, że byłby równie smaczny z dżemem, twarogiem, czekoladą, tuńczykiem ale i mięsem z warzywami. Można poszaleć, jeżeli chodzi o dobór dodatków.

Zapraszam do polubienia fanpage'a bloga na Facebooku, tak by nie omijały Was żadne nowe wpisy i przepisy. Odnośnik znajduje się na górze bloga, po prawej stronie. Zachęcam też do wypróbowywania przepisów we własnych kuchniach, dzielenia się opiniami i komentarzami.

A tymczasem do usłyszenia i smakowitego tygodnia ! :>


wtorek, 21 lipca 2015

56.zupa cygańska

A dziś się cieszę, bo odwiedza mnie familia. Co prawda, niestety nie cała, ale przynajmniej mam dla kogo coś ugotować i nie będę znów sama pochłaniać tego, co przygotuję. W odwiedziny przyjeżdża do mnie tata i siostra. Dostałam misję zrobienia czegoś na obiad. Tata co prawda za zupami chyba nie przepada, będzie się musiał przekonać. Mam nadzieje, że to postanowiłam ugotować zasmakuje i wszyscy będą smacznie najedzeni. Tak więc, na rodzinne odwiedziny zabrałam się za przygotowanie zupy cygańskiej.

składniki

3 kostki rosołowe do przygotowania półtorej litra wywaru
2 czerowne papryki
około 10 średniejwielkości ziemniaków
puszka kukurydzy
25 dkg. wędzonej szynki (np. ogonówki)
200 g śmietany 12%
1 duża cebula
3 łyżki koncentratu pomidorowego
olej
1-2 łyżki mąki do zagęszczenia zupy
majeranek
ostra papryka
sól / pieprz

Cebulę i paprykę pokroiłam w kostkę i podsmażyłam na oleju. Zalałam odrobiną wywaru przygotowanego z 3 kostek rosołowcych (niestety brak czasu na przygotowanie wywaru tak jak powinno się to robić). Poddusiłam pod przykrycim na wolnym ogniu około 10 minut.


 Ziemniaki obrałam i pokroiłam w kostkę a nastęnie podgotowałam w pozostałej części wywaru. Kiedy ziemniaki nabierają miękkośći, dodajemy cebulę z papryką, kukurydzę, pokrojoną w krótkie paski szynkę i koncentrat pomidorowy.



W śmietanie rozmieszałam dobrze 1.5 łyżki mąki, uważając, by nie powstały grudki. Masę wlałamdozupy, którą szybko mieszałam, by śmietana się nie zważyła. Na koniec zupę doprawiłam 2 łyżeczkami majeranku, solą, pieprzem i sporą ilością pikantnej papryki w proszku.


Zupa gotowa, smacznego ! :>

Zupa jest prze-py-szna ! Delikatnie słodka od kukurydzy, pikantnie doprawiona, rozgrzewająca z wyraźnie wyczuwalnym aromatem wędzonki. Osobiście jestem zachwycona i zauroczona tym smakiem. Do tego jest gęsta i sycąca - zjadłam jedną niedużą miseczkę i byłam najedzona na pół dnia. Rodzice również samkowała i zjedli wszystko do ostatniej łyżki. Pogoda nie zachwycała, więc taka rozgrzewająca zupa była idealna.



Jestem przekonana, że jeszcze nie raz i nie dwa przygotuje sobie garnek tej zupy, który dla mnie samej starczy spokojnie na 4-5 obiadów.

Zapraszam do komentowania i polubienia fanpage'a bloga na Facebooku, tak by nie ominęły Was żadne nowe posty - odnośnik znajduje się na górze bloga po lewej stronie :>

Do usłyszenia niedługo !
Samych smaczności. :)


poniedziałek, 13 lipca 2015

55.makaron z tuńczykiem i kaparami

Wakacje <3.

Przerwa na uczelni, ale praca się nadal zgadza. Niemniej, mam sto razy więcej czasu dla siebie, mogę sobię czytać (nareszcie nie notatki na zajęcia), oglądać filmy i patrzeć w sufit do woli. Swoją drogą, trochę mamy jesień w to lato. Gdzie to ocieplenie klimatu ja się pytam
Po trzech arcyciekawych nockach w pracy i ich odsypianiu całymi dniami, nadszedł dzień wolny, który postanowiłam po części poświęcić na przygotownie sobie szybkiego a jednocześnie smacznego obiadu. Dawno nie robiłam makaronów (nawet tych zalewanych sosami ze słoika i nazywanych spaghetti). Zdecydowałam się więc przygotować sobie na obiad szybki makaron w wersji, której jeszcze nie próbowałam. 

PS. Wyszła porcja jak dla wojska, obiad na kolejne 3 dni się zgadza.


składniki

300 g. makaronu pióra (lub podobnego)
puszka tuńczyka w sosie własnym
1 duża cebula
słoiczek kaparów
puszka pomidorów
sól/pieprz
olej


Danie jest szybkie w przygotowniu, tanie i jak dla mnie nieporównywalnie smaczne.
 Zaczęłam od pokrojenia cebuli w kostkę i podsmażenia jej na oleju.


 Następnie na patelnię dodałam pomidory wraz z sosem, odsączonego tuńczyka i kapary. Sos doprawiłam tylko solą i pieprzem.  Makaron ugotowałam w osolonej wodzie, starając się, aby nie wyszedł do końca miękki tylko al dente.



Makaron dodajemy do sosu i całość dobrze ze sobą mieszamy. Wykładamy na talerz i podajemy.

I to tyle,cała filozofia a wręcz jej brak. Smacznego !


Kapary jadłam chyba w sumie drugi raz w życiu. Smakiem przypominają mi nieco oliwki, co do których przekonałam się całkiem niedawno. Kapary są w sumie może bardziej kwaśne, w każdym razie lubię. Całe danie, mimo i kaparów i wyrazistego też tuńczyka jest stosunkowo delikatne w smaku. Polecam sprawdzić samemu :>

Zachęcam do polubienia fanpage'a bloga na Facebooku (odnośnik u góry po lewej stornie) oraz do komentowania i dzielenia się spostrzeżeniami co do przepisów i dań. Każdy komentarz i opinia są mile widziane.

Do usłyszenia niedługo !
Smacznego dnia.




środa, 1 lipca 2015

54.zupa meksykańska.

Sesja zdana. Wakacje <3
Plan jest taki żeby czytać do oporu, oglądać filmy do oporu, jeździć na rowerowe wycieczki i gotować ile się da. Życie jest piękne.

Mogłabym codziennie jeść na obiad zupę. Poważnie, mogłabym odstawić te wszystkie schabowe, zrazy, pieczenie i inne bitki, a zamiast tego dostawać na obiad talerz ciepłej zupy. pychaaaaaa ! (no, poza czerniną, bo do tej się przełamać nie mogę). Skoro nikt mi pod nos nie podstawia i obiad w domu nie czeka, postanowiłam, że sama sobie sprawię przyjemność i ugotuję gar pysznej zupy co by było na dni kilka. Przy okazji zaprosiłam przyjaciółkę na spróbowanie moich kulinarnych zupowych podbojów. Postawiłam nie na tradycyjną domową ogórkową, pomidorową czy babciny rosół. Na moim stole zagościła pikantnie-pyszna zupa meksykańska.

składniki

wołowina - 70 dkg
1 puszka kukurydzy
1 puszka czerwonej fasoli
1 puszka soi (lub zastępczo druga puszka czerwonej fasoli)
cebula - 2 średnie sztuki
sól / pieprz
ostra papryka w proszku
sos tabasco
ulubiona mieszanka ziół (świeżych lub suszonych)
przecier pomidorowy - 190 g
bulion wołowy lub warzywny - 1 litr
olej do podsmażenia mięsa
wybrane przyprawy do doprawienia mięsa

Wołowinę pokroiłam w kostkę, przyprawiłam i podsmażyłam na rozgrzanym oleju. Pamiętajcie, że wołowinę solimy dopiero po przyrządzeniu, wtedy jest najsmaczniejsza. Mięso przełożyłam do osobnego garnka, w którym gotowałam zupę.


Cebule pokroiłam w kostkę, zeszkliłam na patelni i dodałam do mięsa. Ponieważ nie miałam przygotowanego wywaru (swoją drogą trzeba kiedyś zrobić na zapas), rozpuściłam 2 kostki rosołowe warzywne w litrze gorącej wody i bulionem zalałam mięso z cebulą. Doprawiłam solą i pieprzem a następnie pod przykryciem około 15 minut, do uzyskania miękkości. W końcowej fazie duszenia dodałam mieszankę ulubionych ziół. Następnie do garnka dodałam odsączoną kukurydzę i 2 puszki fasoli (nie mogłam nigdzie dostać soi). Fasolę dodatkowo przelałam na sitku zimną wodą. Całość dusiłam pod przykryciem około 10 minut i dodałam koncentrat pomidorowy. Zupę doprawiłam ostrą papryką w proszku i sosem tabasco. Posypałam koperkiem.

I gotowe !


Zupa wyszła naprawdę pyszna, pikantna w sam raz i sycąca. Obie z przyjaciółką zjadłyśmy z ochotą i apetytem po miseczce zupy i zostało mi jeszcze na 2-3 obiady. Wychodzi jej całkiem sporo. W sumie poza barszczem, na który przepis również znajduje się na blogu, jest to jedna zupa jaką robiłam od początku do końca i tak samo jak poprzednio, mówiąc nieskromnie, wyszło pierwsza klasa :)

Przygotowanie zupy to nic trudnego, wszystko w odpowiedniej kolejności wrzucamy do garnka i robi się w sumie samo. Polecam spróbować zrobić samemu, gwarantuję pyszny obiad !

Zachęcam do polubienie fanpage'a bloga na Facebooku (odnośnik u góry po lewej stronie), komentowania i wyrażania opinii. Z przyjemnością przeczytam też wasze zastrzeżenia i spostrzeżenia po tym, jak postanowicie samodzielnie ugotować to, co proponuję.

Smacznego tygodnia i do usłyszenia niedługo !